Jak mawia Jean Claude Brialy w Kolanie Klary – kobieta
idealna szybko by mnie znudziła.
Nie bójmy się słów
Konwersacja w filmach Erica Rohmera to odpowiednik stripteasu w ujęciu barthowskich
mitologii – rozkoszny terror, w
którym obnażanie oprócz podniecenia rozbudza przede wszystkim strach. Rozmowy w
dziełach reżysera Pauliny na plaży (Pauline
à la plage, 1983) nabierają cech aktu erotycznego. Warto co jakiś czas
odświeżyć sobie Kolano Klary. Punkt
wyjścia opowieści układa się na wzór Niebezpiecznych
związków Pierre'a Choderlos de Laclos:
dwoje starych przyjaciół – rumuńska pisarka Aurora i wyniosły, chwilami
arogancki amant Jerome – zamierza zabawić się podczas
wakacji kosztem młodych, niby to niewinnych, zakochanych i nieświadomych. Dostają
jednak symbolicznego pstryczka w nos. O ile u Godarda mamy grę ze stylem, to u
Rohmera przyglądamy się grze z uczuciowością. Jest to gra o wiele bardziej
subtelna, często okrutniejsza, nawet jeśli forma filmowa jest statyczna i
zdyscyplinowana. Gra z tym co się myśli i czuje, a co się mówi bądź nie mówi
wprost. W filmach Nowej Fali bohaterowie mówią przede wszystkim o swoich
wyobrażeniach na temat rzeczywistości, jak ją odbierają, co podkreślają
nieustannie za sprawą sformułowania pour
moi, subiektywnej opinii.
U Rohmera można wyróżnić dwa typy konwersacji –
te przy stole i te podczas spacerów. Rozmowy Jerome’a i Aurory rysują się na
wzór didaskaliów opowieści, są czymś w rodzaju work in progress, wyrażają potencjalne warianty i kierunki, w
jakich mogłaby podążyć historia. W nich zostaje wyrażona wprost myśl
filozoficzna francuskiego twórcy, oparta na wierze w sile przeznaczenia i
sensu, którego można się jednak dopatrzeć w zawiłej dynamice świata.
Jak mawia Aurora
– człowiekowi dany los jest pisany.
Najwidoczniej Jeromowi są pisane kobiety. Każdy poszukuje przyjemności na swój
sposób spotykając na swojej drodze różnych ludzi i przeżywając różne
doświadczenia. Jednakże u Rohmera spełniony jest ten kto ostatecznie żyje w
zgodzie z zasadami. Przy sielskim stole mamy za to konwencjonalny small talk podszyty zawsze odrobiną
hipokryzji. Strumień świadomości zostaje zatem zestawiony z racjonalnością,
która uwielbia się nieustannie tłumaczyć – jedna praktyka rozgrzebuje
pragnienia i wolność, druga je zasypuje. Kto jest wolny u Rohmera? Najprawdopodobniej
młodzież, która balansuje na granicy poprawności mieszczańskiego kodu, a
pragnieniem wolności i niezależności. Młodzi zrywają tę warstwę hipokryzji, w
której szczelnie zaszyci są chociażby ich rodzice – często beztrosko zmieniają
zdanie, zaprzeczają sami sobie. Z jednej strony, odgrywają swoją rolę w tym
teatrze konwenansów, aby w następnej chwili bezczelnie i buńczucznie zedrzeć przybraną
w danej chwili maskę. Młodzi mogą bez skrępowania jeszcze cieszyć się
świeżością i psuć ja na własne życzenie. Starzy natomiast pragną posiąść
chociaż przez chwilę tę autarkiczną moc – nic nie kręci przecież bardziej od
kolana Klary.